Królem karpia jest Polska, której produkcja tej ryby jest od lat największa w UE. Według danych Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa (KOWR) krajowa produkcja stanowi 30 proc. całkowitej produkcji UE.
Polacy mogą czasem sprawiać wrażenie skłonnych do karpiowania tego czy tamtego, ale jeśli chodzi o produkcję karpi, to naprawdę nie mają na co narzekać.
Ze swoimi 850 gospodarstwami akwakultury i łączną powierzchnią stawów wynoszącą około 70 000 hektarów, Polska jest prawdziwą grubą rybą w branży, za nią plasują się Czechy i Węgry.
W ostatnich latach krajowa produkcja karpia wahała się od 17 do 21 tys. ton rocznie – poinformował PAP wicedyrektor generalny KOWR Marcin Wroński.
Pomimo tego, że Polska jest potęgą karpiową, eksport ryb z Polski jest stosunkowo niewielki. W 2021 r. wyniosły one zaledwie 461 ton, co oznacza wzrost o 30 proc. r/r. W 2022 roku na czele listy polskich importerów karpia znalazła się Szwecja (46 proc.), a na drugim miejscu uplasowała się Wielka Brytania (38 proc. całości).
Niewielki eksport może też wynikać z faktu, że jedzenie karpia na święta to typowo polski zwyczaj, a więc produkcja ryb ma na celu głównie zaspokojenie popytu krajowego. W rzeczywistości, według danych KOWR, 90 procent produkcji karpia jest sprzedawane w Polsce w ciągu dwóch tygodni poprzedzających Boże Narodzenie.
Mimo to ceny karpi w tym roku wzrosły. Wroński powiedział, że ich wzrost spowodowany był rosnącymi kosztami produkcji, magazynowania i dystrybucji.
Dla większości Polaków kolacja wigilijna byłaby niepełna bez karpia, który jest centralnym punktem 12-daniowej uczty tradycyjnie bezmięsnej. Zgodnie z tradycją katolicką ryby nie są mięsem, dlatego można je spożywać w czasie postu i postu.
Jeśli chodzi o karpia, choć jest on uznawany za tradycyjny posiłek, na polski stół wigilijny trafił dopiero po II wojnie światowej w PRL-u. Przed II wojną światową polskie jeziora i stawy obfitowały w ryby. Polacy na święta jedli leszcza, sandacza czy lina.
Ale w 1939 roku, kiedy nazistowskie Niemcy i Związek Radziecki zaatakowały Polskę, polska produkcja ryb spadła z powodu zaniedbań i wojny. Kiedy powstał PRL, minister przemysłu i handlu Hilary Minc był autorem „karpia na każdym polskim stole wigilijnym” i zdecydował się na masową politykę stawania w stawach. Od połowy lat 50. kwitło rybołówstwo karpiem, które dzięki łatwości i taniości jego produkcji stało się królem ryb w Polsce.